Na lekcji języka polskiego odegraliśmy scenkę przedstawiającą sąd nad Prometeuszem. Zainspirował nas do tego mit o tym tytanie. Po przeczytaniu tekstu przydzieliliśmy role poszczególnym osobom. Część z nas wcieliła się w postaci bogów, pozostali byli ludźmi. Nie zabrakło również Heraklesa, który wyraził swą opinię na temat dobroczyńcy ludzkości.
Kiedy już wiedzieliśmy, kto kogo będzie grał, należało zająć się przygotowaniem strojów, a dla niektórych bogów charakterystycznych dla nich atrybutów. Poradziliśmy sobie z tym całkiem nieźle. W czwartkowe popołudnie wyszliśmy na zielony teren przyszkolny, by w jesiennej scenerii odtworzyć przebieg procesu nad Prometeuszem. Bogowie zarzucali mu, że uciekł się on do podstępu, dając ich władcy do wyboru ofiarę, która od tej pory miała być składana przez ludzi. Zeus był oburzony tym, że sprytny tytan wyprowadził go w pole, przykrywając kości i wnętrzności zwierząt tłuszczem w taki sposób, ze całość wydawała się być smacznym kąskiem. Władca bogów uległ pokusie i wybrał właśnie tę cześć, odrzucając jednocześnie najlepsze płaty tłuszczu i mięso owinięte skórą. Za karę postanowił pozbawić ludzi ognia. Na to z kolei nie mógł się zgodzić Prometeusz. Potajemnie wykradł ogień z rydwanu Heliosa i zaniósł go do ludzkich siedzib, które rozjaśniły się od jego blasku. To był kolejny zarzut postawiony przez obecnych na procesie mieszkańców Olimpu. Ludzie słysząc te zarzuty, postanowili wziąć w obronę swego dobroczyńcę. Twierdzili, że tytan jest dobry i nie zasłużył na karę. Nie dość, że stworzył ich, to jeszcze wszystkiego nauczył. To dzięki niemu wiedzą, jak uprawiać rolę, wyrabiać narzędzia potrzebne do codziennej pracy czy wydobywać ukryte w ziemi metale. Herakles również tłumaczył, że kara, którą zaplanował Zeus Prometeuszowi jest zbyt okrutna. Nie powinien być on przykuty do skał Kaukazu i pozostawiony na pastwę orła, który codziennie wydziobywałby mu odrastającą cudownym sposobem wątrobę. Bogowie byli jednak nieugięci i wydali na oskarżonego wyrok śmierci.
W stronę biednego Prometeusza skierował się łuk bogini łowów - Artemidy i miecz Aresa. Nawet władca mórz, Posejdon, dał się ponieść emocjom i wycelował w niego swój trójząb. Ostatecznie na nieszczęśnika spadł piorun Zeusa.
Inscenizacja sądu nad mitologicznym bohaterem pozwoliła nam lepiej zrozumieć przeczytany tekst, wymagała od nas skupienia i współdziałania, ale jednocześnie wywołała radość. Do klasy zdążyliśmy uciec przed deszczem. Czyżby samo niebo zapłakało nad losem Prometeusza?




















